Pierwsza wzmianka o dobrach ziemskich Naruny (lit. Noriūnai) pochodzi z 1665 roku. Należały one wówczas do Heleny z Szemiotów Abramowiczowej (1630-1671) herbu Łabędź, wdowie po Samuelu Andrzeju Abramowiczu (po1600-1651) herbu Jastrzębiec, kapitanie gwardii pieszej Jego Królewskiej Mości. Ponieważ nie miała ona dzieci, zapisała w testamencie ten majątek swojemu kuzynowi, dla którego była ciotką, Stanisławowi Samuelowi Szemiotowi (1650-1684), staroście nowomiejskiemu i dość znanemu w owych czasach poecie, ożenionemu w lutym 1667 roku z Zofią Klarą Kierdejówną (1650-1709) z Radziwanowic herbu Bełty. Nowy właściciel Narun posiadał już wiele majątków, a mieszkał głównie w Przegalinie na Podlasiu, więc specjalnie tym majątkiem się nie zajmował. Wiadomo jednak, że w 1675 roku przekazał sianożęcia w Narunach na uposażenie klasztoru dominikanów w Poławeniu. Niewiele natomiast wiemy, co się działo w Narunach, gdy majątek ten należał do rodziny Bałuczyńskich herbu Leliwa, później do Wilkomińskich i Ogińskich, poza tym że ci ostatni nie mieszkali w Narunach, a sprzedali je w drugiej lub trzeciej dekadzie XIX wieku Onufremu Węcławowiczowi.

Onufry Węcławowicz (1805-1880) herbu Wadwicz, sędzia graniczny guberni mińskiej, żonaty z Filipiną Horwattówną (1810-?) herbu Pobóg, miał już duży majątek w Burbiszkach koło Onikszt. Dobra naruńskie przekazał więc jednemu ze swoich czterech synów, Henrykowi (1828-1897), żonatemu z Marią Komarówną z Bejsagoły (1840-?). W tym czasie w Narunach istniała już murowana siedziba, niezbyt jednak wykwintna, więc Henryk Węcławowicz postanowił w jej miejsce zbudować nową rezydencję. Najpierw rozebrał stary, parterowy, klasycystyczny dworek, zachowując natomiast wybudowany w 1817 roku spichlerz, a potem, w 1850 roku wzniósł między spichlerzem, a starym dworem nową murowaną siedzibę. 

Dwór w Narunach od frontu

Na planie prostokąta stanął na wysokich suterenach, znacznie wyższych od strony ogrodu, parterowy dwór, dziewięcioosiowy w elewacji frontowej. W jej środkowej osi znalazł się wgłębny portyk, którego dwie kolumny dźwigały belkowanie i ściankę attykową z okulusem. Ozdobiły ją sztukaterie przedstawiające narzędzia rolnicze i roślinne girlandy. Do drzwi wejściowych, zamkniętych półkoliście, prowadziły ośmiostopniowe schody. Duże, prostokątne okna otrzymały wydatne obramienia i proste nadokienniki. Narożniki budynku pokryły bonie. 

Portyk wgłębny w elewacji frontowej Elewacja frontowa skrzydła bocznego

Przed elewacją ogrodową zbudowano dość dużą werandę. Stanęła ona na wysokim tarasie, z którego prowadziły do ogrodu podwójne schody. Dach werandy spoczął na czterech czworograniastych filarach i ścianach bocznych, zaopatrzonych w duże, oszklone okna, po jednym z każdej strony.

Fragment elewacji ogrodowej

Główne drzwi wejściowe prowadziły spod portyku do obszernego, kwadratowego przedpokoju. Po jego prawej stronie, w trakcie frontowym mieściła się duża jadalnia i kredens, po lewej zaś, w tym samym trakcie - dwa pokoje mieszkalne, natomiast trakt ogrodowy zajmowały dwa salony, biblioteka i sypialnia.

Po pewnym czasie okazało się, że wzniesiona niedawno siedziba jest zbyt mała, aby być ziemiańską rezydencją. Do jej prawego szczytu dobudowano więc dwukondygnacyjne skrzydło, dostawione pod kątem prostym do części parterowej. Jej wystrój był taki sam, jak dworu pierwotnego, ale jego elewacje od frontu i od ogrodu wystawały znacznie przed elewacje frontową i ogrodową. W skrzydle tym znalazły się przede wszystkim pokoje mieszkalne i gabinet pana domu. Po wybudowaniu tego skrzydła dotychczasowy dwór zaczęto nazywać pałacem. 

Dekoracyjny detal na ścianie skrzydła bocznego Wizerunek któregoś z Węcławowiczów

Otaczał go półkoliście kilkunastohektarowy park, rozciągający się wzdłuż płynącej w pobliży Ławeny. Ograniczony był stromym brzegiem rzeki i alejami obsadzonymi lipami i kasztanowcami. Oprócz gatunków rodzimych rosły w parku drzewa dość dla tych ziem egzotyczne, jak jodły balsamiczne, orzechy szare, żywotniki czy modrzewie europejskie. Do dworu prowadziły dwie szerokie aleje. Jedna została obsadzona kasztanowcami, lipami i świerkami, drugą ograniczały strzyżone żywopłoty. Obie kończyły się na podjeździe, otaczając kolisty gazon.

Zaniedbany dworski park Lodownia

Kiedy nadszedł rok 1863, Henryk Węcławowicz wziął udział w Powstaniu Styczniowym, a po jego stłumieniu został aresztowany i osadzony w kowieńskim więzieniu. Dzięki usilnym staraniom rodziny i ustosunkowanych znajomych udało się je opuścić po trzech latach i do tego nie stracić majątku. Jego brat Onufry, również powstaniec styczniowy, miał mniej szczęścia. Odbył 12 lat syberyjskiej katorgi, a w rodzinne strony wrócił dopiero po śmierci. 

Nim Henryk Węcławowicz przekazał Naruny swojemu synowi Zygmuntowi, zgromadził w naruńskiej siedzibie wiele dzieł sztuki i wytworów rzemiosła artystycznego. Zbiory te powiększył, oczywiście, Zygmunt Węcławowicz. Przed wybuchem I wojny światowej na ścianach dworskich pomieszczeń, przede wszystkim salonów, wisiały rodzinne portrety, które wyszły spod pędzla Mikołaja Dawidowicza, Floriana Łundy i Franciszka Smuglewicza, pejzaże Salvatora Rosiego, litografie Jana Kazimierza Wilczyńskiego i szkice autorów angielskich. Obok obrazów zawisły też pasy słuckie, staroświeckie makaty polskie i japońskie, gobeliny wytwarzane w manufakturze istniejącej w Burbiszkach koło Onykszt, a założonej przez ojca Henryka, Onufrego Węcławowicza. Stamtąd też pochodziły dywany zaścielające dębowe podłogi. 

Większość mebli znajdujących się w pokojach reprezentacyjnych wykonana była z mahoniu w stylu empire. Przechowywano w nich lub ustawiano na wierzchu stare srebra, wśród których wyróżniały się XVII-wieczne lichtarze i XVIII-wieczne kandelabry, misternie dekorowane wazy i tace z wygrawerowanym herbem Wadwicz, cztery komplety nakryć stołowych dla 48 osób, także z herbami Węcławowiczów oraz Horwattów i Pac-Pomarnackich. Bardzo bogaty był zbiór porcelany, na który składały się wielonaczyniowe serwisy stołowe: saski, angielski i belgijski, oraz takie pojedyncze duże naczynia,  jak wazony chińskie czy wazy z Sèvres. 

W pokoju bibliotecznym zgromadzono 50 woluminów z XVI i XVII stulecia oraz około 6 tysięcy z okresu XVIII-XX w. Były to głównie dzieła historyczne oraz dotyczące historii sztuki, heraldyki, łowiectwa i rolnictwa. Nie brakowało też literatury pięknej, pisanej nie tylko w języku polskim, ale również francuskim, niemieckim i rosyjskim. Najcenniejsze pozycje oprawiono w skórzane okładki z wytłoczonymi na grzbiecie inicjałami Węcławowiczów. Biblioteka była również miejscem, gdzie przechowywano rodzinne archiwum. Oprócz papierów dotyczących spraw majątkowych i genealogicznych znajdowały się w nim dokumenty sygnowane podpisami królewskimi: Zygmunta III Wazy i Stanisława Augusta Poniatowskiego.

Aleja dojazdowa do dworu

Po śmierci Henryka Węcławowicza w 1897 roku naruński majątek odziedziczył jego syn Zygmunt (1870-1927), adwokat i działacz społeczny, współtwórca Polskiej Macierzy Szkolnej Ziemi Mińskiej, żonaty po raz pierwszy ze Stefanią Marią Zdziechowską (1863-1915) herbu Rawicz, a po raz drugi z Marią Węcławowicz (ok. 1870-?), córką Ottona Węcławowicza i Mattyldy z Pac-Pomarnackich. Syn poszedł w ślady ojca i nieźle gospodarzył, stosując nowoczesne metody hodowli. Miał dobrze wyposażoną chlewnię, dużą owczarnie i stadninę koni. Czerpiąc niezłe dochody z majątku, pomnażał ojcowskie kolekcje dzieł sztuki. Niestety, tylko do wybuchu I wojny światowej. W 1915 roku dwór został zdewastowany przez wojsko niemieckie i rosyjskie, a jego wyposażenie rozgrabione. Udało się tylko zawieźć do Wilna i zachować kilka mebli i około 300 książek. Dużą część księgozbioru i obrazy wywieziono do Moskwy, skąd w późniejszym czasie odzyskano tylko 18 płócien i przewieziono je do Wilna. Zginęły one podczas II wojny światowej.

Zygmunt Węcławowicz nie dochował się męskiego potomka. Z każdą z dwóch żon miał po dwie córki. Nie zostały one jednak spadkobierczyniami Narun, bowiem ich ojciec sprzedał w 1923 roku majątek okrojony przez litewską reformą do 80 hektarów. Nabywcą został Litwin Adamanis i on był do 1940 roku ostatnim prywatnym właścicielem naruńskich włości. 

Podczas II wojny światowej budynek dworski doznał następnej dewastacji, ale nie popadł w kompletną ruinę. Podczas remontu usunięto sprzed elewacji ogrodowej werandę i taras. Obecnie mieszczą się w nim biura i agendy urzędu gminnego.