Był rok 1417, kiedy Jan Żebro z Żebrów otrzymał od księcia mazowieckiego, Janusza I, 30 włók gruntów leżących nad bezimienną rzeczką, będącą prawym dopływem Rużu. Założona w tym miejscu wieś Tarnowo (pow. łomżyński) została po ćwierćwieczu kupiona przez pisarza wiskiego, Mateusza z Różana, a po następnych 25 latach nabył ją niejaki Domarat, którego potomkowie przyjęli nazwisko Tarnowscy i pieczętowali się herbem Grzymała. Władali oni Tarnowem do początków XVIII wieku.
Od Tarnowskich przejął Tarnowo łowczy łomżyński, Benedykt Staniszewski, by przekazać je potem swojemu synowi Michałowi, chorążemu łomżyńskiemu. Trzecim z kolei właścicielem Tarnowa z rodziny Staniszewskich został Tomasz, podczaszy łomżyński, który w końcu XVIII wieku wybudował w miejsce drewnianego murowany, istniejący do dzisiaj dwór. Stanął on na niewielkim wzgórzu, oddzielony od zabudowań  gospodarczych podjazdem oraz kępą krzewów i drzew. Otrzymał modny wówczas wystrój barokowy, podobnie uczyniono z parkiem, zamieniając go na ogród ozdobny z sadzawką, klombami, altanami, osiami widokowymi i alejami rozbiegającymi się promieniście ku obrzeżom. Całość otoczona została murem, któremu towarzyszył szpaler złożony z klonów i lip. W miarę upływu lat rosła liczba budynków inwentarskich i mieszkalnych dla służby dworskiej, obok dworu wzniesiono okazały spichlerz, a drewniane stajnie, obory i stodoły zamieniano stopniowo na murowane.
Około 1864 roku właścicielem Tarnowa stał się Romuald Ciemniewski. Jego dobra, do których należał także folwark Łubia, miały powierzchnię 1410 hektarów, w tym gruntów ornych ponad 500 ha i lasu bez mała 700 ha. Nowy dziedzic postanowił przebudować dwór i nadać mu klasycystyczny styl. Piętrowy, trójosiowy ryzalit frontowy rozczłonkowany został czterema toskańskimi pilastrami, ozdobiony ślepymi balustradkami tralkowymi w płycinach pod oknami drugiej kondygnacji i zwieńczony trójkątnym szczytem. Część środkową w elewacji ogrodowej wydzielono lizenami i zwieńczono również trójkątnym szczytem z oculusem. Reszta budynku pozostała parterowa, z mieszkalnym poddaszem, pokryta dachem dwuspadowym z naczółkami. Układ wnętrz był dwutraktowy z sienią i salonem na osi. W ryzalicie frontowym mieściła się kaplica. Wygląd całości został jednak zeszpecony przez dostawienie od strony zachodniej przybudówki mieszczącej dworską kuchnię.

Wygląd dworu Ciemniewskich w 1998 roku


Następcą Romualda Ciemniewskiego miał zostać jego syn Franciszek, ale gdy wbrew woli rodziców wziął za żonę córkę niezbyt bogatego aptekarza, wydawało się, że zostanie wydziedziczony. Zapomniano jednak o mezaliansie, kiedy zmarł ojciec. Ktoś musiał zakasać rękawy i wziąć się za zarządzanie dużym majątkiem, a Franciszek był jedynym prawnym spadkobiercą. Okazał się zresztą dobrym gospodarzem: na gruntach liczących w 1929 roku 887 hektarów zastosował odpowiedni płodozmian, zmodernizował gorzelnię, instalując w niej kocioł parowy, do doglądania sadu zatrudnił wykwalifikowanego ogrodnika. W samym dworze pracowały cztery osoby: kucharka, pokojówka, niańka doglądająca dzieci i dziewczyna do wszystkiego. Miesięczna płaca za usługiwanie „na pokojach” wynosiła 20 złotych, za znacznie cięższą pracę w obejściu stawka była wyższa o 5 złotych. Te wszystkie poczynania przynosiły właścicielom tarnowskich dóbr dość wysokie dochody, a dalsze perspektywy były jeszcze lepsze. Niestety, nadeszła II wojna światowa.
Kiedy do Tarnowa zbliżali się sowieccy żołnierze, dziedziczka dała na przechowanie swojej pokojówce, Zofii Niewiadomskiej, dużą sumę pieniędzy. Zaraz potem bolszewicy weszli do dworu i wywlekli z niego całą rodzinę Ciemniewskich. Chcieli ich wszystkich na oczach mieszkańców wsi rozstrzelać. Zofia Niewiadomska, nie namyślając się ani chwili, wyciągnęła z kryjówki część pieniędzy i przekupiła sowieckich żołnierzy. Rosjanie darowali życie właścicielom dworu, za to sam dwór ograbili i zniszczyli. Wywieźli z niego wszystkie kosztowności, meble i maszyny rolnicze, a w pustych pokojach trzymali swoje konie. Gdy Niemcy uderzyli na Związek Sowiecki i Rosjanie uciekli z Tarnowa, Ciemniewscy postawili w miejscu, w którym mieli zostać rozstrzelani, dziękczynną kapliczkę. Możemy ją tam zobaczyć również dzisiaj.
Inna kapliczka, znacznie starsza, stoi przy drodze prowadzącej z dworu w kierunku wsi Uśnik. W drewnianej obudowie z roku 1839 znajduje się barokowa rzeźba naturalnej wielkości z drugiej połowy XVIII wieku, przedstawiająca św. Jana Nepomucena. Tarnowianie dają jej jeszcze sto lat więcej i twierdzą, że przypłynęła do nich rzeką, a chcąc zostać w Tarnowie, zatrzymała się przy brzegu i kręciła w kółko w jednym miejscu. Gdy podczas I wojny światowej rosyjscy żołnierze wrzucili ją do strumienia, po pewnym czasie przypłynęła z powrotem. Mieszkańcy Tarnowa wierzą w cudowną moc figury i nie pozwoli jej zabrać do muzeum.

 Już ponad dwa stulecia św. Antoni Padewski i św. Jan Nepomucen strzegą mieszkańców Tarnowa


Franciszek Ciemniewski uniknął kuli rosyjskiej po to, aby zginąć od kuli polskiej. Postrzelił go śmiertelnie właściciel sąsiedniego majątku, mszcząc się w ten sposób za odmowę poręczenia kolejnego weksla. Gdy nastała okupacja niemiecka, pani Ciemniewska wyjechała z dziećmi do Warszawy i nigdy już do Tarnowa nie wróciła. Najstarszy jej syn, Andrzej, walczył z Niemcami, potem wyemigrował do USA i tam zmarł. Nie żyje też drugi syn, Kazimierz. Natomiast córka, Zofia Bagińska, zamieszkała w Warszawie i odwiedzała od czasu do czasu rodzinny dom w Tarnowie.
Po zakończeniu wojny majątek w Tarnowie został objęty reformą rolną i rozparcelowany. Wokół siedliska dworskiego wyrosły szybko zagrody rolników, po dawnych budynkach gospodarczych pozostały tylko ślady. Sam dwór wraz z parkiem, oficyną i spichlerzem przejęła szkoła podstawowa. Dla jej potrzeb dwór i spichlerz wyremontowano w 1950 roku, w oficynie urządzono mieszkania dla nauczycieli. Po dwudziestu kilku latach oficynę rozebrano i na jej fundamentach wzniesiono nowy budynek, do którego przeprowadziła się szkoła. Dwór opustoszał. Przez wiele lat straszył pustymi oczodołami okien, liszajami na ścianach, osypującym się tynkiem.

Budynek dworski w trakcie renowacji w październiku 2015 roku

Aż w końcu znalazł się człowiek, który postanowił uratować go od ostatecznej zagłady. Jest nim mieszkaniec Ostrołęki, który już prowadzi remont budynku dworskiego i to na skalę zapowiadającą przywrócenie mu dawnej świetności.