Było to jeszcze w XIX wieku, jakieś 160 lat temu. Stokowisko, leżące obecnie w powiecie wysokomazowieckim, należało wtenczas do dziedzica o nazwisku Kiersnowski. Jego siedzibą był niewielki, parterowy, drewniany dwór, położony poza wsią. Miał on syna, który całym sercem nienawidził Rosjan i nienawiści swej wcale nie krył. Trzeba więc było go pilnować, aby jakimś nierozważnym czynem nie sprowadził na siebie i rodzinę nieszczęścia. Pewnego razu uwolnił się on jednak spod ojcowskiej kurateli, a natknąwszy się na lokalnego policmajstra, zastrzelił go z pistoletu zabranego po kryjomu z domu. Wkrótce został przez carską policję ujęty i zawisła nad nim kara śmierci. Ojciec zorientował się, że jedynym dla syna ratunkiem byłoby uznanie go przez lekarską komisję za niespełna rozumu. Aby jednak takie orzeczenie uzyskać, trzeba było tę komisję przekupić i to łapówkami o niebagatelnej sumie. Cóż było robić? Kiersnowski sprzedał majątek nie tylko w Stokowisku, ale i w Liziance i wręczył doktorom takie kwoty, że bez wahania uczynili zamachowca wariatem, ratując mu tym sposobem życie.
Stokowisko kupił od Kiersnowskiego Tomasz Kryński i w latach 1895-1905 zbudował nowy dwór i szereg zabudowań gospodarczych. Dwór stanął drewniany, w kształcie litery L i pokryty został blaszanym dachem.

Tak wygląda dzisiaj dwór zbudowany przez Tomasza Kryńskiego

Budynki gospodarcze wzniesiono z kamienia, cegły i drewna. Najbardziej imponującą budowlą była murowana stajnia, której druga kondygnacja przeznaczona została na zbożowy spichlerz. Dotrwała ona – podobnie jak i dwór – do dzisiejszych czasów, ale w kształcie malowniczej ruiny.

Zrujnowana stajnia


Nowy właściciel zadbał o otoczenie dworu – starał się stworzyć namiastkę parku, nasadzając w luźno rozrzuconych skupiskach drobnolistne lipy, wyniosłe jesiony, białe wierzby i czarne olchy. Wytyczył też dojazdową aleję obrzeżoną jesionami i wykopał stawy połączone kanałami.
W 1911 roku, kiedy stokowiski folwark nabrał już cech założenia dworsko-ogrodowego, a majątek miał powierzchnię około 400 hektarów, Tomasz Kryński sprzedał go Wincentemu Jaźwińskiemu, pochodzącemu ze wsi Jaźwiny Koczoty koło Czyżewa, właścicielowi dóbr Kutyłowo Skupie w gminie Boguty, powiatu Ostrów Mazowiecka.
Kiedy w 1915 roku Rosjanie nakazywali wszystkim mieszkańcom tych stron ewakuować się w głąb Rosji, Jaźwińskiemu udało się pozostać w Stokowisku i gospodarować aż do zakończenia działań wojennych. Jedynie w 1920 roku musiał opuścić wraz z rodziną i częścią inwentarza majątek i uciekać przed nacierającymi bolszewikami aż za Wisłę. Dzięki szybkiej kontrofensywie wojsk polskich sowieci nie zdążyli zadomowić się w Stokowisku i Jaźwińscy wrócili do niezniszczonego dworu.

Elewacja frontowa korpusu głównego


W 1920 roku Wincenty Jaźwiński miał już 65 lat, więc w gospodarce zaczął mu pomagać syn Tadeusz, absolwent Gimnazjum im. Tadeusza Kościuszki w Łomży i istniejącej w tym mieście szkoły mierniczej. Przez cały okres międzywojenny Stokowisko pozostawało majątkiem bez długów bankowych, chociaż dochód z gospodarstwa był niewielki i zdarzało się, że nie starczało pieniędzy na wypłaty dla służby. Zatrudnieni w majątku otrzymywali 15 zł miesięcznie, fornale, którzy mieszkali w czworaku i ośmioraku, dostawali jeszcze jedną morgę ziemi pod kartofle, 2 kwintale zboża na rok, mogli też wypasać dwie własne krowy na dworskiej łące.
W 1932 roku Tadeusz Jaźwiński stał się oficjalnie właścicielem majątku i począł z nim mieć poważne kłopoty. Zadłużył się nawet w Wysokiem Mazowieckiem u tamtejszych Żydów, nie wypłacał poborów swoim fornalom. Kto wie, czy nie ogłosiłby bankructwa, gdyby nie ożenek z Heleną Murawską, która wniosła mu w wianie sporą sumę. Ponoć stryj Heleny i zarazem jej ojciec chrzestny, przebywający od lat w USA, pomagał również spłacać długi. Tadeusz miał pięcioro rodzeństwa, ale żadne z nich nie pomagało mu gospodarzyć w Stokowisku. Dwaj bracia, Jan i Henryk, zostali zawodowymi oficerami Wojska Polskiego; siostry natomiast – Irena, Eugenia i Maria – powychodziły za mąż i opuściły rodzinny dom.

Skrzydło boczne dobudowane pod kątem prostym do korpusu głównego


Kiedy we wrześniu 1939 roku wybuchła wojna, Tadeusz Jaźwiński znalazł się w stopniu wachmistrza w warszawskim 1 Pułku Szwoleżerów im. Józefa Piłsudskiego. Jak wielu jego kolegów, został wzięty do sowieckiej niewoli, z której dość szybko go zwolniono, ponieważ nie był oficerem. Po odzyskaniu wolności nie wrócił jednak do domu, gdyż wiedział, że zostałby tam jako ziemianin natychmiast aresztowany przez NKWD. Odszukał swoich teściów mieszkających w Nurze i tam sprowadził wkrótce sędziwego ojca i żonę z dwójką dzieci.
Wincenty Jaźwiński nie powrócił do Stokowiska, zmarł w początkach 1940 roku. Jego synowie również nie zobaczyli już nigdy rodzinnego domu. Jan, kapitan saperów, przedostał się wraz ze sztabem generalnym do Rumunii, a potem do Anglii, gdzie przebywał do zakończenia wojny i gdzie pozostał na stałe. Henryk, porucznik artylerii, dostał się do niemieckiej niewoli i lata okupacji spędził w oflagu. Po oswobodzeniu przez aliantów pojechał do Anglii, spotkał się z bratem Janem, ale nie chciał zostać na obczyźnie. Przyjechał do kraju i słuch o nim zaginął. Wiadomo tylko, że na pewno przekroczył polską granicę. Tadeusz tymczasem tułał się w okolicach Nuru i Bogut przez cały wojenny okres. Nawet, gdy Niemcy wypędzili z polskich terenów sowietów, nie chciał powrócić do Stokowiska. Udał się tam natomiast jego szwagier, Edward Ekielski, i aż do końca niemieckiej okupacji zarządzał majątkiem Jaźwińskich z ramienia Wschodnio-Pruskiego Towarzystwa Rolniczego.
Po wojnie ziemia należąca do Tadeusza Jaźwińskiego została rozparcelowana na mocy dekretu PKWN, zaś założenie dworsko-ogrodowe stało się własnością Państwowego Funduszu Ziemi, które wydzierżawiło je Szkole Podstawowej w Stokowisku oraz miejscowym rolnikom. W budynku dworskim zamieszkały rodziny Bronisława Stefanowicza i Władysława Mazurka oraz Jadwiga Wróblewska. Natomiast Tadeusz Jaźwiński został w 1946 roku urzędnikiem kolejowym. Pracował i mieszkał na stacji PKP Sulejówek-Miłosna. Starannie ukrywał swoje ziemiańskie pochodzenie, nawet przed swoimi dziećmi, których dochował się ośmioro. Ciekawe, czy któreś z nich zechce odzyskać rodzinny dwór, zdewastowany przez późniejszych użytkowników? 

Pod koniec XX wieku dwór opustoszał, a le w pierwszych latach XXI stulecia zamieszkała w nim - po przeprowadzeniu prowizorycznego remontu - rodzina miejscowych rolników.