Historia pałacu ukrytego wśród starych drzew dojlidzkiego parku jest dosyć krótka, wzniesiony bowiem został w latach sześćdziesiątych XIX stulecia, natomiast dzieje dóbr dojlidzkich liczą już bez mała 500 lat. Jako pierwszego ich właściciela wymienia się Jakuba Raczkę Tabutowicza. Sprowadził on osadników z rodowego gniazda, znajdującego się gdzieś na Litwie i stąd zapewne wzięła się litewska nazwa osady – Dojlidy.

Fronton pałacu skierowany na północ

Po śmierci Jakuba Raczki Dojlidy odziedziczył jeden z czterech jego synów – Jundziłł. W początkach XVI wieku właścicielem dojlidzkiej osady został wnuk Jakuba Raczki, Jan Jundziłowicz. Oddał on swoje dobra w zastaw, a jego synowie, Maciej i Mikołaj, sprzedali je w 1528 roku Aleksandrowi Chodkiewiczowi. Wnuczka Aleksandra, Hanna Chodkiewiczówna, primo voto Sapiehowa, secundo voto Pacowa, wyzbyła się ich 60 lat później na korzyść księcia Fiodora Massalskiego. Po Fiodorze Massalskim panem na dojlidzkich włościach stał się kasztelanic kijowski i uświacki, Jan Piotr Sapieha. W 1622 roku jego synowie sprzedali Dojlidy swojemu ojczymowi, Fabianowi Rudzkiemu, od którego odkupił je później hetman polny litewski, książę na Birżach i Dubinkach, Krzysztof Radziwiłł. Przez cały ten okres centrum dóbr dojlidzkich stanowił dwór. Nie wiemy, jak on wyglądał i gdzie był zlokalizowany; być może w tym samym miejscu, w którym stoi dzisiaj pałac.

W 1629 roku ariański pisarz, Samuel Przypkowski, wydzierżawił Dojlidy na 10 lat od Krzysztofa Radziwiłła. Potem, przez kolejnych 58 lat, należały one prawem zastawu nadal do arian: generała artylerii koronnej i admirała floty holenderskiej Krzysztofa Arciszewskiego, Samuela Mierzeńskiego i jego syna Jana. W latach 1653-1654 w dojlidzkim dworze mieszkał poeta polskiego baroku – Zbigniew Morsztyn. Ariańską majętnością przestały być Dojlidy w 1698 roku, kiedy to Jan Mierzeński odsprzedał prawo zastawne na nie Stefanowi Branickiemu z Białegostoku.

 

Elewacja południowa

Dojlidzki folwark stanowił własność Branickich do 1808 roku i musiał im przynosić niemały dochód, o czym świadczył wzniesiony przez nich obszerny kompleks budynków gospodarczych z dużym młynem wodnym i jeszcze większym browarem.

Po Branickich właścicielami Dojlid zostali ponownie Radziwiłłowie, a po nich Demblińscy, od których odkupił je w 1856 roku zruszczony Szwed, senator i rzeczywisty tajny radca, Aleksander Kruzensztern, by po dalszych trzydziestu latach uczynić z ich części posag dla swojej córki, Zofii, po mężu hrabinie Rüdigerowej.

Nim Dojlidy stały się posagiem, Kruzensztern uporządkował park i wybudował w nim dwukondygnacyjny pałac o asymetrycznej bryle i nieregularnym układzie przestrzennym. Stanął on prawdopodobnie w drugiej połowie lat sześćdziesiątych XIX wieku w samym środku folwarku, w pobliżu największego ze stawów, który oglądać można było ze specjalnie ku temu zaprojektowanego tarasu, wkomponowanego w elewację wschodnią. Cały budynek stylizowano na neorenesansową willę włoską, ale posiadał on też wiele elementów klasycystycznych. Najbardziej przyciągała wzrok fasada skierowana ku północy. Rozbito ją trzema ryzalitami i podzielono dodatkowo licznymi pilastrami i gzymsem. Główne wejście poprzedzał portyk utworzony przez obszerny balkon, wsparty na czterech jońskich kolumnach.

Portyk

Jak wyglądały pałacowe komnaty – tego dzisiaj nie wiemy, nie zachowały się bowiem z tego okresu żadne fotografie ani rysunki. Musiały być jednak chyba wykwintne, skoro uznano je za godne, aby gościć cara Mikołaja II, gdy ten odwiedził Białystok w 1897 roku.

W tym czasie właścicielką pałacu była już od 11 lat Zofia hrabina Rüdigerowa. Władała ona dojlidzkim majątkiem do 1921 roku, kiedy to sprzedała go Polsko-Amerykańskiemu Bankowi Ludowemu z Krakowa, ale sama jeszcze przed wybuchem I wojny światowej przeniosła się do saksońskiego Bad Liebenstein, powierzając zarządzanie majątkiem baronowi Rudolfowi von Brandesteinowi, też niemieszkającemu w Białymstoku, lecz w Berlinie, skąd prowadził interesy z dobrym ponoć skutkiem.

W 1922 roku od krakowskiego banku odkupił Dojlidy Jerzy Rafał Lubomirski. Książę na Przeworsku okazał się dobrym gospodarzem: rozbudował browar, dzięki czemu stał się on największym zakładem piwowarskim w północno-wschodniej Polsce i siódmym z kolei w kraju, produkując 1,5 miliona litrów piwa rocznie, posadził wiele nowych drzew w parku i zwrócił uwagę na stawy, które dawały 50 tysięcy kilogramów ryb w ciągu roku. Poczynania te wskazywały na to, że majątek będzie przez długie lata dobrze prosperował. Tak się jednak nie stało.

Jesień 1939 roku była końcem świetności dojlidzkiego pałacu. Najpierw wprowadzili się doń Rosjanie i zdewastowali – jak to mieli w zwyczaju – XIX-wieczne wnętrza, potem, w 1941 roku, zajęli go Niemcy i uczynili zeń siedzibę nadprezydenta Prus Wschodnich i szefa niemieckiej administracji cywilnej okręgu białostockiego – Ericha Kocha. Aby hitlerowski dostojnik czuł się w nim bezpiecznie, zbudowali żelbetonowy bunkier w miejsce rozebranego zachodniego skrzydła pałacu. Gauleiter Prus długo w byłej rezydencji Lubomirskich nie pomieszkał. Wytrzymał w niej tylko jedną zimową noc 1942 roku. Spędził ją zresztą w bunkrze, gdyż dowiedział się, że białostocki oddział AK przygotowuje na niego zamach.

Detale dekoracyjne

Po zakończeniu wojny majątek został rozparcelowany, browar upaństwowiony, park przekazany władzom miejskim, a pałac szkole rolniczej. Dla jej potrzeb zniszczony przez ustępujących Niemców budynek pałacowy wyremontowano w latach pięćdziesiątych pod nadzorem Pracowni Konserwacji Zabytków. Wprawdzie w połowie lat sześćdziesiątych Zespół Szkół Rolniczych otrzymał nowy budynek szkolny i internat, ale nadal był właścicielem pałacu, wykorzystując go w sposób grożący unicestwieniem zabytkowej budowli.

Taka sytuacja utrzymywała się do połowy lat dziewięćdziesiątych, chociaż wiele instytucji próbowało pałac przejąć. W końcu wojewoda przekazał bardzo już zniszczony obiekt białostockiej gminie, a ta sprzedała go Wyższej Szkole Administracji Publicznej. Wydawało się, że kolejna szkoła nic dobrego dla zabytkowej budowli uczynić nie potrafi, a tymczasem jej bardzo energiczna i pełna inicjatyw rektor doprowadziła do rozpoczęcia generalnego remontu. Zakończył się on nadspodziewanie szybko i pałac znowu lśni nowymi tynkami, jak za najlepszych swoich czasów, gdy mieszkali w nim Rüdigerowie i Lubomirscy.

1