Leżący w odległości około 20 km na północny zachód od Grodna majątek Świack był na początku XVI w. własnością starostwa grodzieńskiego, ale już w połowie tegoż stulecia jego właścicielem stał się Filon Paweł Wołłowicz herbu Bogoria, ożeniony z Joanną Giełgut. Oprócz niego część tych dóbr posiadał także niejaki Wielomowski, natomiast sama wieś należała do kilku osoczników. Jednak z upływem czasu Wołłowiczowie zostali jedynymi właścicielami Świacka.
W połowie XVIII wieku marszałek szlachty grodzieńskiej, Józef Wołłowicz (1720-1779), ożeniony z Magdaleną z Michniewiczów herbu Lis,  postanowił wybudować w Świacku rezydencję godną znamienitego rodu, z którego się wywodził. Zaangażował do tego włoskiego architekta Giusseppe de Sacco, a ten zaprojektował mu wspaniały pałac.  Józef Wołłowicz nie doczekał się ukończenia budowy. Kontynuował ją jego syn Antoni (1750-1822), ostatni kasztelan merecki, następnie senator-kasztelan Królestwa Kongresowego, z tytułem hrabiowskim od 1798 roku, ożeniony  po raz pierwszy z Teofilą z Mikoszów herbu Mikuliński, 1-voto Matuszewiczową, a po raz drugi z Józefatą z Piaseckich herbu Janina.

 Korpus główny pałacu Wołłowiczów


Projekt Giusseppe de Sacco zakładał budowę neoklasycystycznego pałacu, składającego się z trzech głównych części: korpusu głównego i połączonych z nim otwartymi galeriami kolumnowymi dwóch oficyn. Korpus główny był budynkiem dwukondygnacyjnym, trzynastoosiowym, nakrytym wysokim, łamanym dachem czterospadowym. Elewacja frontowa posiadała trzy niezbyt wydatne ryzality: środkowy – trzyosiowy, zwieńczony trójkątnym frontonem i dwa skrajne – jednoosiowe, zamknięte ćwierćkoliście.  Do głównych drzwi wejściowych, znajdujących się w ryzalicie środkowych, prowadziły z obszernego podjazdu szerokie schody obramione z obu stron murkami. Parterowa część frontowej elewacji, zarówno w obrębie ryzalitów, jak i przestrzeni między nimi, pokryta została boniami. Piętro ryzalitu środkowego zostało ozdobione czterema pilastrami jońskimi, między którymi znalazły się trzy wysokie okna zamknięte półkoliście. Natomiast ryzality boczne otrzymały na drugiej kondygnacji dwa zdwojone pilastry jońskie, między którymi znalazło się po jednym, takim samym oknie jak w pilastrze środkowym. W przestrzeniach międzyryzalitowych znalazło się – zarówno na parterze, jak i piętrze – po cztery prostokątne okna. Tylko te na piętrze zostały ozdobione poziomymi gzymsami podparapetowymi i nadokiennymi.

 
 Elewacja ogrodowa


Elewacja ogrodowa posiadała wydatny, trzyścienny ryzalit środkowy, o zaokrąglonych narożach. Był on podobnie ozdobiony jak ryzalit środkowy elewacji frontowej, pozbawiony tylko zwieńczenia w postaci trójkątnego frontonu. Cały parter tej elewacji był boniowany. Wszystkie okna, poza drugą kondygnacją ryzalitu, były prostokątne. Okna na piętrze udekorowane zostały poziomymi podparapetowymi i nadokiennymi gzymsami, z wyjątkiem dwóch par okien krańcowych, które ozdobiono ćwierćkolistymi naczółkami. Elewacje boczne były czteroosiowe i nie różniły się niczym od fragmentów elewacji frontowej znajdujących się między ryzalitami.

Oficyna lewa - dawny maneż Oficyna prawa


Antoni Wołłowicz dobudował z obu stron korpusu głównego pałacu dwie identyczne oficyny. Były to budynki parterowe, postawione na wysokich suterenach na planie prostokąta, jedenastoosiowe, pokryte wysokimi, czterospadowymi dachami. Ozdobiono je jedynie boniowaniem i skromnymi obramieniami prostokątnych okien. Z właściwym pałacem zostały połączone łukowato poprowadzonymi, otwartymi galeriami, z dziesięcioma parami kolumn w każdej.

 
 Arkady łączące korpus główny z oficyną


Wystrój pałacowych wnętrz był znacznie bogatszy niż dekoracje zewnętrzne, zwłaszcza w pomieszczeniach na górnej kondygnacji, mających charakter reprezentacyjny. Otrzymały one – podobnie jak i na parterze – układ dwutraktowy z wejściowymi drzwiami w amfiladzie. Zdobiły je boazerie, malowidła ścienne, sztukaterie, kominki i piece o niecodziennych kształtach.  Na ścianach wisiały olbrzymie lustra i obrazy, autorów których dzisiaj nie znamy. Umeblowanie tych wnętrz wykonali rzemieślnicy z Grodna, a zaprojektował je Giusseppe de Sacco. On też wybrał malarzy do przyozdobienia ścian. Antoniemu Smuglewiczowi powierzył wykonanie malowideł iluzjonistycznych, a Szymonowi Mańkowskiemu – groteskowych.
Kilka pomieszczeń na piętrze wyróżniało się szczególnie bogatą dekoracją. Za najpiękniejszą uważana była sala znajdująca się w samym środku pałacu, urządzona w stylu Ludwika XVI. Do wysokości okien obiegała ją boazeria, między oknami znajdowały się duże, prostokątne lustra, a największe z nich wisiało nad kominkiem bogato zdobionym figuralnymi płaskorzeźbami. W jednym z rogów sali stał na czworobocznym postumencie, zagłębiony w niszy, piec w kształcie głęboko żłobkowanej kolumny, ozdobionej liśćmi akantu, festonami, medalionami i zwieńczonej misternie rzeźbionym wazonem. Wszystkie ściany tej sali pokrył groteskowymi malowidłami Szymon Mańkowski.
Równie interesująca była sąsiadująca z nią sala, którą ze względu na rodzaj dekoracji można byłoby nazwać „grecką”. Znajdujące się na ścianach malowidła – imitujące płaskorzeźbę – przedstawiały festony, gryfy, wazony, a przede wszystkim sceny z życia antycznych Greków. Przedmioty te oraz sylwetki ludzkie były białe, tło zaś błękitne. 
Na wyróżnienie zasługiwała również sala, którą nazwalibyśmy „sentymentalną, bowiem na jej ścianach Antoni Smuglewicz namalował kolumny jońskie, między którymi widniały włoskie i górskie krajobrazy.
Na piętrze była jeszcze sala „kolumnowa”, nazwana tak ze względu na dwie kolumny z korynckimi kapitelami, które wraz z dwoma korynckimi pilastrami oddzielały część półkolistą sali od jej reszty. We wnęce znajdującej się w części półkolistej stał piec w kształcie piramidy ozdobiony sztukaterią.
Pomieszczenia na parterze nie miały tak reprezentacyjnego charakteru, służyły przede wszystkim jako pokoje mieszkalne. Tylko westybul robił na odwiedzających pałac duże wrażenie. Mieścił bowiem paradne, dwuramienne schody prowadzące na piętro, a jego ściany pokryte były malowidłami przedstawiającymi misterne sztukaterie, festony, panoplia, antyczne rzeźby i wazony stojące w niszach. Westybul przechodził w kierunku ogrodu w duże, owalne pomieszczenie, które naścienne, iluzjonistyczne malowidła przekształciły w „ogrodową altanę”.
Idąc z westybulu w kierunku przeciwnym, wychodziło się przez główne drzwi na obszerny dziedziniec, szeroki na ponad 60 metrów. Ograniczająca go po lewej stronie oficyna mieściła kuchnię, spiżarnię i kilka pokoi mieszkalnych, prawa oficyna przeznaczona została na maneż.  Od południowego wschodu dziedziniec zamykało murowane ogrodzenie z reprezentacyjną bramą wjazdową, za którą, nieco w dole, przed ścianą sosnowego lasu wykopano największy z kilku parkowych stawów. Nad jego brzegiem wybudowano  niewielką kaplicę grobową z trójłukowych portalem frontowym, nadającym jej neogotyckie cechy.

 Kaplica odrestaurowana w 2009 roku


Zespół pałacowy otaczał 12-hektarowy park krajobrazowy. Rosły w nim w dużych skupieniach rodzime drzewa, głównie lipy oraz klony jesiony. Brak większych naturalnych cieków wodnych skłonił właścicieli do wykopania na terenie parku sztucznych sadzawek. Faliste ukształtowanie terenu wymusiło ich położenie na różnych poziomach, nie przeszkodziło to jednak na połączenie ich wąskimi kanalikami.

 Największy z parkowych stawów  Głazy narzutowe zwiezione do pałacowego parku


Świack należał do Wołłowiczów do końca XIX wieku, potem został sprzedany żydowskim kupcom z Merecza, od których odkupiło go hrabiostwo Humniccy z Humnisk herbu Gozdawa. Przyszła jednak I wojna światowa i pałac został zdewastowany, a majątek popadł w ruinę. Humniccy próbowali go ratować, ale nie mając odpowiednich ku temu środków dokonali jego parcelacji. W jej wyniku kilkuhektarową część wraz z zespołem pałacowym i otaczającym go parkiem kupił Departament Zdrowia rządu polskiego z zamiarem przeznaczenia go na sanatorium. Pałac był jednak nie tylko doszczętnie rozgrabiony, ale i poważnie zniszczony i wymagał gruntownego remontu. Dokonano go dopiero w latach 1930-33 pod kierunkiem wybitnego architekta, prof. Oskara Sosnowskiego. Przywrócono wówczas elewacjom korpusu głównego i oficyn wygląd osiemnastowieczny, natomiast łączące je otwarte galerie zabudowano, montując między kolumnami po 9 dużych, prostokątnych okien. Starano się też w miarę możliwości przywrócić wnętrzom oryginalny wygląd. Udało się to tylko częściowo. W obu oficynach, również w tej, w której znajdował się maneż, urządzono pokoje mieszkalne. W odrestaurowanym w ten sposób pałacu urządzono sanatorium dla narkomanów, które dotrwało tam do wybuchu II wojny światowej.
Kiedy Świack znalazł się na terytorium ZSRR, dawna siedziba Wołłowiczów nadal pełniła funkcję sanatorium, tym razem dla chorych na gruźlicę. Rozpad Związku Radzieckiego początkowo nie zmienił statusu pałacu, ale w miarę upływu czasu biedniejące z roku na rok „zdrawochranienie” Białorusi nie było w stanie łożyć pieniędzy na utrzymanie sanatorium i pałac w Świacku od kilku już lat stoi pusty i niszczeje.  W 2010 roku został on wystawiony na sprzedaż. Zgłosił się nawet chętny nabywca, prywatny przedsiębiorca z Grodna, ale jemu odmówiono sprzedaży. Grodzieńskie władze rejonowe starają się nakłonić do zakupu Białoruski Bank Narodowy, czy im to się uda, okaże się zapewne już wkrótce.