W dolinie rzeczki Issy, będącej dopływem Szczary, w odległości 4 km od centrum miasta rozłożył się Albertyn – przemysłowa dzielnica Słonimia. Od brzegów sztucznego jeziora, utworzonego przez zatrzymanie wód Issy, oddziela ją zaniedbany, kilkuhektarowy park. Wśród jego drzew zielenią się ściany pałacu – siedziby magnackiej rodziny Pusłowskich herbu Szeliga, właścicieli Albertynu do 1939 r.

 Pałac Pusłowskich z połowy XIX wieku - stan obecny (2008 r.)


Pierwotnie dobra te nosiły nazwę Szydłowice i należały kolejno do kniazia Petyhorskiego (do połowy XV w.), Jundziłłów, Sapiehów (od końca XVI w. do początku lat 80. XVII w.), Brzostowskich. Od tych ostatnich majątek ten kupił w 1809 r. Wojciech Pusłowski(1762-1833), małżonek księżnej Józefiny Druckiej-Lubeckiej, siostry Franciszka Ksawerego, ministra skarbu Królestwa Polskiego, właściciel rozległych włości w Homsku, Pieskach, Synkowiczach, Kossowie Poleskim, Swisłoczy i innych miejscach, poseł na Sejm Czteroletni, marszałek szlachty Ziemi Słonimskiej.
Po zakupie Szydłowic Wojciech Pusłowski bardzo szybko przedzierzgnął się z ziemianina w przemysłowca.  Jego ekonomiczne zdolności uczyniły zeń „króla Midasa” – do czego by się nie dotknął, natychmiast czerpał z tego duże zyski. Nawet zadłużony słonimski majątek hetmana wielkiego litewskiego, Michała Kazimierza Ogińskiego, przynoszący wielkie straty właścicielowi, stał się źródłem znacznych dochodów, gdy znalazł się w rękach Pusłowskiego. W Szydłowicach istniała już wcześniej mała, XVII-wieczna papiernia, która stała się zaczątkiem wielkiego – jak na owe czasy – kompleksu przemysłowego. W szybkim tempie powstało obok niej kilkanaście fabryczek produkujących sukno, jedwab, zapałki, smołę, gwoździe, papier, tekturę, dywany. Zbudowano też odlewnię żeliwa, cegielnię, tartak i młyn. Nie wszystkie te zakłady wybudował Wojciech Pusłowski, część z nich była dziełem jego następców: syna Władysława Jana (1801-1859), który poślubił Genowefą Drucką-Lubecką, córkę ministra Druckiego-Lubeckiego, oraz wnuka Franciszka Ksawerego (1843-1908),  ożenionego z Leontyną Włodek. Władysław Jan Pusłowski zmieniał nazwę Szydłowice na Albertyn, aby uczcić w ten sposób pamięć swojego ojca (imię Albert jest łacińskim odpowiednikiem Wojciecha); jego syn, a wnuk Wojciecha, Franciszek   Ksawery, doprowadził w 1885 r. do Albertyna kolej, a rok później wybudował hydroelektrownię.

Albertyn - rysunek (podmalowany akwarelą) Napoleona Ordy z 1877 roku


Wojciech Pusłowski oprócz Władysława Jana miał jeszcze  czterech synów i dwie córki (Teresę oraz Genowefę wydaną za mąż za Adolfa Rudolfa Tyzenhausa, właściciela majątku Żołudok koło Grodna).
Najstarszy z synów, Adam Tytus (1803-1854), otrzymał majątek Planta, którym władał do wybuchu Powstania Listopadowego. Podczas powstania został jego naczelnikiem na Ziemi Pińskiej i dowodził oddziałem złożonym z tysiąca powstańców. Ciężko ranny w jednej z bitew z Rosjanami, wyemigrował po klęsce powstania do Paryża, gdzie zmarł w 1854 r.
Franciszek odziedziczył majątek Pieski koło Berezy Kartuskiej z pięknym pałacem klasycystycznym, który spłonął w 1843 r. Był marszałkiem szlachty wileńskiej.
Najmłodszy syn, Wandalin(1814-1884) stał się posiadaczem majątku Kossów Poleski, gdzie zbudował monumentalny, neogotycki pałac utrzymany w stylu zamków angielskich.
Syn Ksawery (1806-1874) zrezygnował z dziedziczenia  części ojcowskiego majątku i poświęcił się pracy naukowej. Ukończył Collegium Nobilium w Warszawie, potem wiele podróżował po Europie, stworzył wzorcowe laboratorium chemiczne wyposażone w aparaturę przywiezioną z Paryża, w którym przeprowadzał naukowe doświadczenia. Przewodził warszawskiemu towarzystwu dobroczynności za co od papieża otrzymał tytuł hrabiowski. W 1849 r. kupił od Michała Hieronima Radziwiłła podwarszawski pałac Królikarnię i umieścił w nim bibliotekę oraz bogatą kolekcję dzieł sztuki, na którą składały się: obrazy sławnych mistrzów, brązowe i marmurowe rzeźby, grawiury, gobeliny. W 1879 r. Królikarnia spłonęła; dokonana przez Pusłowskich odbudowa była jednym z pionierskich dokonań w dziejach polskiego konserwatorstwa.
Wojciech Pusłowski po zakupie Szydłowic zamieszkał w drewnianym dworze nabytym wraz z majątkiem od Brzostowskich. Dwór spłonął tuż po jego śmierci w 1833 r. i syn Władysław Jan musiał wprowadzić się do zajazdu wzniesionego przez ojca na brzegu sztucznego jeziorka. Był to budynek murowany, dwukondygnacyjny, postawiony na planie wąskiego prostokąta, z dziewięcioosiową elewacją frontową. Jej trójosiowa część środkowa była nieco cofnięta i zwieńczona trójkątnym naczółkiem. Poprzedzał ją taras, a na piętrze – balkon. Okna na obu kondygnacjach części środkowej oraz drzwi wejściowe zamknięte zostały półkoliście, podczas gdy pozostałe okna były kwadratowe. Całość pokrywał dach czterospadowy – prawdopodobnie blaszany.
Władysław Jan Pusłowski nie mógł zadowolić się taką siedzibą i wkrótce zaczął ją powiększać. Do budynku zajazdu chciał dobudować dwa skrzydła, aby uzyskać pałac w kształcie podkowy. Jednak ze względu na podmokły teren udało mu się wznieść tylko jedno, z którego uczynił główny korpus i reprezentacyjną część rezydencji. Była to budowla dwukondygnacyjna, na planie prostokąta, poprzedzona portykiem z czterema toskańskimi kolumnami w wielkim porządku. Portyk został zwieńczony schodkowatym szczytem z trójkątnym okienkiem pośrodku.

Portyk

Cały pięcioosiowy parter oraz naroża na obu kondygnacjach były boniowane. Druga kondygnacja części środkowej, mieszczącej się za portykiem, ozdobiona była czterema pilastrami flankującymi trzy porte-fenetry wychodzące na kute w żeliwie balkony. Kamienne schody podchodziły pod portyk; na ich bocznych krańcach leżały na wysokich, półtorametrowych postumentach dwa lwy wyrzeźbione w białym marmurze w stylu Antonia Canovy. W elewacji szczytowej znajdował się obszerny balkon na piętrze, a na parterze jeszcze jedne drzwi, wychodzące na obszerny taras strzeżony przez stojące na obrzeżu dwa, również marmurowe, lwy.

Lwy w stylu Canovy u stóp portyku


Wnętrze części reprezentacyjnej składało się z kilku salonów i gabinetów nazwanych odpowiednio do znajdujących się w nich mebli, które zostały zgromadzone przez Władysława Jana Pusłowskiego oraz jego syna Franciszka Ksawerego i wnuka Władysława (1871-1964). Był więc tam salon „Boulle” z meblami w stylu Boulle, salon „gdański” z gdańskimi meblami, salon „czeczotkowy” z meblami polskimi, salon „empirowy”, salon w stylu Ludwika Filipa, gabinet chiński i w stylu Ludwika XVI. Pomieszczenia te zdobiły szkice Leonarda da Vinci i Petera Rubensa, oleje Petera Breughla, Horacego Verneta i Dawida Teniersa oraz takich malarzy polskich, jak Jan Czesław Moniuszko, Franciszek Żmurko, Szymon Czechowicz i Juliusz Kossak. W jadalni eksponowane były naczynia z najznamienitszych wytwórni porcelany - nie tylko polskich, ale i europejskich, takich jak Miśnia, Sèvres, Limoges, Petersburg. Oddzielną kolekcję stanowiły wyroby fabryki fajansów w Telechanach, należącej wcześniej do Wojciecha Pusłowskiego, a wytwarzającej głównie zastawę stołową, ozdobne figurki i kafle piecowe. W obszernej bibliotece zgromadzono niezwykle cenny księgozbiór, liczący kilkanaście tysięcy tomów oraz archiwum sięgające XV w. i dotyczące wszystkich rodzin spokrewnionych z Pusłowskimi lub związanych z okolicznymi majątkami.
Pałac otaczał 20-hektarowym park, w którym rosły wiekowe drzewa, typowe dla ziem polskich, natomiast krzewy egzotyczne hodowano w oranżerii, wystawiając je w donicach na zewnątrz tylko latem. Przed portykiem znajdował się gazon ze sprowadzonymi z Włoch marmurowymi posągami Pomony i Cerery. Tuż przy pałacu, po stronie przeciwnej w stosunku do portyku zbudowano oficynę w stylu tyrolskim, druga oficyna (w stylu dworkowym) znajdowała się w pobliżu bramy wjazdowej. Tam też zbudowano koniusznię zaprojektowaną przez Tadeusza Stryjeńskiego z Krakowa.

W zachowanej oficynie urządzono "pałac sportu"


Po wybuchu I wojny światowej Władysław Pusłowski, syn Franciszka Ksawerego załadował do czterech wagonów kolejowych najcenniejsze meble, obrazy, rzeźby, część księgozbioru oraz całe archiwum i wywiózł do Moskwy. Dopóki w Albertynie stacjonował gen. Daniłow, a potem ks. Leopold Bawarski – dowódca wojsk niemieckich, niewywiezione książki, umeblowanie i inne wyposażenie pałacu  pozostawało na swoim miejscu. Kiedy jednak front przesunął się dalej wszystko zostało splądrowane.  Po wojnie wróciło z Moskwy zaledwie pół wagonu wywiezionych tam dzieł. Przez cały okres międzywojenny trwało kompletowanie księgozbioru, sprowadzano obrazy i rzeźby z innych majątków Pusłowskich, kupowano nowe dzieła sztuki.
Dzięki Władysławowi Pusłowskiemu, który w 1924 r. odstąpił obszerny budynek jezuitom reprezentującym wschodnią gałąź zakonu pracującą w obrządku grecko-słowiańskim, Albertyn zdobył rozgłos w latach międzywojennych jako misyjne centrum jezuitów skierowane na szerzenie idei unijnej na polskich ziemiach wschodnich. Dom Jezuitów z klasztorem, cerkwią, szkołą, sierocińcem, biblioteką i własnym wydawnictwem miał za zadanie przyciągnąć miejscową ludność do cerkwi greko-katolickiej.  Albertyńscy misjonarze – różnych narodowości – uczyli się języka białoruskiego, historii i geografii Białorusi, żeby „…lepiej i całą duszą oddać się narodowi, nad którym chcieli sprawować pieczę”. Ich działalność w trudnych warunkach politycznych zdobyła pozytywną ocenę liderów białoruskiego odrodzenia narodowościowego. Z początkiem II wojny światowej misja przestała istnieć, a próba jej legalizacji, podejmowana w latach 1941-42 przez jednego z mnichów, o. Antoniego Niemencewicza, który został w tym czasie wybrany głową kościoła greko-katolickiego na Białorusi, skończyła się tragicznie – został zamęczony przez gestapowców. Wraz z jego śmiercią albertyńska misja jezuitów przeszła do historii.
We wrześniu 1939 r. Pusłowscy musieli opuścić Albertyn, pozostawiając cały dobytek na pastwę grabieżców.  Mimo wojennych zniszczeń ich pałac przetrwał do naszych czasów, zmienił się jednak znacznie jego wygląd. Portyk przed fasadą nie ma już kolumn toskańskich – teraz dwie kolumny jońskie z dwoma skrajnymi boniowanymi filarami podpierają trójkątny fronton. Trzy balkony na drugiej kondygnacji zastąpiła jedna długa loggia z żeliwnymi balustradami widniejącymi między kolumnami i filarami. Para leżących lwów wzbogacona została przez dwie amfory umieszczone nad nimi. Natomiast lwy stojące niegdyś przed szczytem pałacu zniknęły wraz z tarasem i wiszącym ponad nim balkonem. Inaczej też wygląda fasada pierwotnego zajazdu – z dziewięcioosiowej zrobiła się siedmioosiowa. Jej część środkowa nie jest już cofnięta; w tym miejscu jest teraz niezbyt wystający ryzalit ozdobiony boniowanymi pilastrami o jońskich kapitelach. Takie same pilastry znajdują się na wszystkich narożach. Przed wejściem nie ma już tarasu i balkonu na pierwszym piętrze.
Zmieniły się też radykalnie pałacowe wnętrza, przystosowano je do celów szkolnych. Obecnie pałac mieści zakładowy dom kultury dla pracowników wytwórni kartonu i papieru – jedynej albertyńskiej fabryki, która się zachowała. Przetrwała też jedna z dwóch oficyn, zamieniona teraz na pałac sportu, oraz koniusznia. Ta ostatnia budzi szczególne zdziwienie, bowiem odbudowano ją z dużą pieczołowitością, starając się nie odbiegać zbytnio od oryginału. Ze swoimi ryzalitami podobnymi do baszt, z wysoko umieszczonymi okrągłymi lub łukowato sklepionymi otworami okiennymi wydaje się być jakąś obronną rezydencją, a mieści tylko restaurację.

Dawna koniusznia - obecnie restauracja

Z 20-hektarowego parku zostało tylko 5 ha zadrzewionej powierzchni, na której trudno dopatrzeć się parkowych alejek, a tym bardziej znajdujących się tam niegdyś gazonów i rzeźb. Natknąć się jedynie można na żelazny krzyż postawiony w 1996 r. z okazji 400-lecia unii brzeskiej dla uczczenia tych, którzy tę unię zainicjowali.