W odległości 32 kilometrów na wschód od Grodna, a 5 km na północ od Skidla, nad rzeką Kotrą, będącą prawym dopływem Niemna, leżą Kaszubińce - niewielka wieś kościelna. Na jej zachodnim krańcu zachował się stary, dziewiętnastowieczny dwór - siedziba właścicieli miejscowego majątku, który w latach międzywojennych liczył wraz z folwarkiem Kotra 562 hektary.
Dobra te w XVIII wieku należały do jezuitów, którzy w 1750 roku zbudowali we wsi drewniany kościół. Zachował się on do dzisiaj i chociaż był kilkakrotnie przebudowywany, można dopatrzyć się w nim elementów gotyku i baroku. Jest to budowla drewniana, jednonawowa, postawiona na planie prostokąta, z pięciobocznym prezbiterium i pojedynczą zakrystią. Jej fasadę wieńczą dwie czworoboczne wieże. Kościół otacza cmentarz, na którym znajduje się wiele nagrobków z polskimi nazwiskami.

Pojezuicki kościół p.w. Niepokalanego Poczęcia NMP


Po likwidacji zakonu jezuitów ich dotychczasowe włości przechodziły kolejno w ręce rodziny Chreptowiczów, Dankiewiczów i Boczejków. Tym ostatnim skonfiskowały je władze carskie za udział w Powstaniu Styczniowym. W późniejszym okresie następnymi właścicielami byli Bogatkowie i Myślińscy. Po I wojnie światowej, kiedy Polska odzyskała niepodległość i Grodzieńszczyzna  powróciła w jej granice, Maria z Boczejków, zamężna za Marianem Bławdziewiczem herbu Pomian, odzyskała rodowy majątek.
Była to niezwykle energiczna dziedziczka i ona zajmowała się przede wszystkim gospodarzeniem, bowiem jej mąż, polityk, senator II Rzeczypospolitej poświęcał się działalności społecznej. Wspomagał, na przykład, działalność Teatru Miejskiego im. Elizy Orzeszkowej w Grodnie, organizował wycieczki krajoznawcze do miejsc historycznych, był prezesem Społecznego Komitetu Obywatelskiego w Grodnie, wspierającego różnorodne inicjatywy kulturalno-oświatowe. Maria Bławdziewicz dawała sobie radę z prowadzeniem gospodarstwa mającego 260 ha gruntów ornych, 20 ha łąk, 31 ha pastwisk, 184 ha lasu, 2 ha stawów, 14 ha ogrodów i licznych zabudowań gospodarczych, nie tylko chlewni, stodół czy spichlerzy, ale i takich, jak cegielnia, młyn i mleczarnia z serowarnią. Wspominana była ciepło przez żyjących jeszcze do niedawna jej fornali i dawnych sąsiadów, mimo że dochodziło dość często do kłótni z właścicielami sąsiadujących majątków chłopskich, kończących się nie raz procesami sądowymi.

Zbudowany w 1870 roku dwór w Kaszubińcach


Maria i Marian Bławdziewiczowie byli ostatnimi prawowitymi właścicielami majątku Kaszubińce. Maria zmarła  śmiercią naturalną jeszcze przed wybuchem II wojny światowej, natomiast jej mąż został po najeździe sowietów na Polskę aresztowany przez NKWD, ale na skutek zdecydowanej interwencji jego dawnych fornali, wypuszczony na wolność. Wyjechał prawdopodobnie do córki od dawna mieszkającej w Warszawie, nie wiemy jednak nic więcej o jego dalszych losach. Oprócz córki miał jeszcze Marian Bławdziewicz syna, Andrzeja Jerzego, urodzonego w 1912 roku w Kaszubińcach, podporucznika lotnictwa. Podczas okupacji niemieckiej działał on w konspiracji (w Komendzie Głównej AK), walczył w Powstaniu Warszawskim i dostał się do niemieckiej niewoli, a po zakończeniu II wojny światowej osiadł w Anglii i tam zakończył życie.
Tymczasem majątek Bławdziewiczów wraz z zespołem dworskim został przejęty przez kołchoz. Budynek dworski oraz zabudowania gospodarcze nie zostały uszkodzone podczas działań wojennych, ale brak po wojnie właściwego gospodarza doprowadził do ich dewastacji. Kiedy odwiedziliśmy Kaszubińce w 2009 roku dawne budynki gospodarcze były w kompletnej ruinie, zaś sam dwór, zbudowany w 1870 roku, przedstawiał żałosny widok.

Częściowo zamieszkana dobudówka

Tylko w jego lewej połowie i dobudówce znajdowały się mieszkania byłych kołchoźników, reszta budynku była zdewastowana, z oknami pozbawionymi szyb i drzwiami zabitymi deskami. A mimo to budził sympatię ze względu na swoją architekturę. Chociaż parterowy i drewniany, wydawał się dość imponujący ze względu na wysoki, dwuspadowy dach z naczółkami, trzyosiową dobudówkę do dziewięcioosiowego korpusu głównego, a przede wszystkim z powodu portyku przed facjatą w elewacji frontowej. Jego cztery wysokie, drewniane słupami dźwigały trójkątny przyczółek z półkolistym okulusem. Pod portykiem, na ścianie facjaty widoczny był długi, wąski balkon, otoczony drewnianą balustradą.

Portyk


Park, który otaczał niegdyś dwór, również został zniszczony, oszczędzono natomiast piękną, lipową aleję dojazdową.

Lipowa aleja dojazdowa